WYWIAD Z GEDANISTĄ – JAKUBEM RACIBORSKIM

Od 2017 roku dzięki współpracy z Miastem Gdańsk, Uniwersytetem Gdańskim i Muzeum Gdańska, Fundacja uruchomiła projekt stypendialny, którego efektem jest przyznawanie wybranej grupie osób stypendiów, które umożliwiają bezpłatny udział w studiach podyplomowych „Gedanistyka” na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Prezentujemy cykl mini wywiadów z jego absolwentami/studentami. Trzynasta rozmowa odbyła się z p. Jakubem. Zapraszamy do lektury!

Nazywam się Jakub Raciborski, z wykształcenia jestem historykiem. Jestem przewodnikiem po Trójmieście, pilotem wycieczek, gedanistą. Przez lata pracowałem w szkole, ostatnio zajmuję się przewodnictwem. Aktualnie, z racji pandemii, wskoczyłem na rower i rozwożę jedzenie jako kurier rowerowy i poznaję Gdańsk od strony podwórek.

FG: Pracował pan w szkole, gdzie edukował pan młodzież na temat tożsamości i świadomości historycznej, czy to łatwe zadanie?

JR: Z młodzieżą trzeba pracować w ten sposób, że trzeba im wszystko pokazywać. To nie może być sucha wiedza. Ja pracowałem w taki sposób, że młodzież szkolną po prostu oprowadzałem, wyciągałem na wycieczki szkolne – i to był cały cykl wycieczek. Wtedy istniał profil klas turystycznych. Jest to trudne, ale do zrobienia. Trzeba to ugryźć od strony praktycznej i liczyć, że to w przyszłości zakiełkuje.

FG: Była to taka „aktywna” edukacja…

JR: Tak. To były wycieczki, w różnej formie. Czasami były to typowo wycieczki przewodnickie, czasem wycieczki do lasu. Łączyliśmy to, że młodzież może się wyszaleć – z wiedzą historyczną. Później w szkole, z wycieczki był sprawdzian. Dzięki temu wiedza się utrwalała. Młodzież idąc na wycieczkę, wiedziała że musi coś z niej zapamiętać. Że nie jest to tylko wyjście rozrywkowe. Były też wycieczki w formie zabawy, w formie gier terenowych i gier miejskich.

FG: Jak wyglądała droga do zostania przewodnikiem?

JR: Uprawnienia zrobiłem w 2007 roku, więcej pracowałem na początku jako pilot wycieczek – jeździłem z wycieczkami autokarowymi po Polsce. Później, kilkanaście lat pracowałem jako nauczyciel w klasach turystycznych. I to de facto była już ta praca przewodnika po Trójmieście, właśnie z młodzieżą szkolną. Po odejściu ze szkoły – dalej pracowałem jako przewodnik.

FG: Pracując z młodzieżą, opracowywał pan plany wycieczek, które pokazywały mniej znane dzielnice Gdańska…

JR: Tak. Mieliśmy zawsze w planie jedną lub dwie wycieczki takie typowe – po Gdańsku, jak z turystami. Zwiedzaliśmy Długi Targ, Mariacką i Główne Miasto. Zaczynaliśmy zawsze od okolic szkoły, czyli właśnie Oliwa, Lasy Oliwskie, a dalej fortyfikacje i inne popularne aktualnie miejsca.

FG: Dlaczego właśnie warto zajrzeć na inne dzielnice Gdańska, te mniej popularne wśród turystów?

JR: Gdańsk jest bardzo zróżnicowany i ma bardzo bogatą historię. Poznając tylko historię Śródmieścia, jesteśmy zamknięci w jakiś ograniczających ramach. A Gdańsk to także przyroda, morze, piękne widoki. Także historia późniejsza, nie tylko średniowieczna. Jak się zwiedza te inne dzielnice, to widzimy że jest to żywe miasto, które się zmienia.

FG: Jest pan osobą, która bardzo angażuje się w lokalne inicjatywy…

JR: Bardzo mocno. Właśnie na gedanistyce, pamiętam że było wielu przewodników i osób zaangażowanych w miasto, w życie w swoim mieście. Od dwóch lat jestem radnym dzielnicy Oliwa. Angażuję się więc w sprawy oliwskie. Z naszego rocznika na gedanistyce, mamy trzech radnych dzielnicowych, także dość duża reprezentacja.

FG: Co dała panu gedanistyka? Czy przydaje się na co dzień?

JR: Najwięcej się przydaje w tej pracy przewodnickiej. To było świetne odświeżenie i rozszerzenie wiedzy, które się przydaje jak oprowadzamy grupy. Zajęcia gedanistyczne były bardzo szerokie: o złotnictwie, o rzemieślnikach, o Wolnym Mieście Gdańsku, o sztuce, religii. Nigdy nie wiadomo, kiedy taka wiedza może się przydać – a przydaje się bardzo.

Bardzo cenię sobie też to poznanie ludzi na gedanistyce, kontakt z innymi przewodnikami. Najczęściej na ulicy po prostu się mijamy i pozdrawiamy. Była to okazja do ciekawych rozmów i poznania ze środowiskiem przewodnickim.

FG: Skąd pomysł na gedanistykę? Skąd ta miłość do Gdańska?

JR: Gedanistyką zainteresowałem się już wcześniej – to były jeszcze czasy zmiany przepisów przewodnickich. Kiedyś były licencje przewodnickie, później to zniesiono. I pojawiła się gedanistyka – coś nowego. Było to dla mnie coś ożywczego i chciałem spróbować. Bardzo dobrze zrobiłem i cieszę się z tego.

Skąd miłość do Gdańska? Ja to traktuję tak, że miłość do miasta oznacza zaangażowanie. To nie chodzi tylko o to, że Gdańsk mi się podoba – a zaczął mi się podobać już po paru latach od zamieszkania tutaj. Chciałem wiedzieć coś więcej, żeby to nie była tylko taka płytka wiedza. Żeby też stopniowo zacząć działać dla miasta, albo przynajmniej trzymać rękę na pulsie. Żeby wiedzieć, że ono się zmienia i mamy jakiś wpływ na to, jak się zmienia – tak to traktuję.