WYWIAD Z GEDANISTĄ – SZYMONEM KNITTEREM

Od 2017 roku dzięki współpracy z Miastem Gdańsk, Uniwersytetem Gdańskim i Muzeum Gdańska, Fundacja uruchomiła projekt stypendialny, którego efektem jest przyznawanie wybranej grupie osób stypendiów, które umożliwiają bezpłatny udział w studiach podyplomowych „Gedanistyka” na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Prezentujemy cykl mini wywiadów z jego absolwentami/studentami. Czternasta rozmowa odbyła się z p. Szymonem. Zapraszamy do lektury!

Nazywam się Szymon Knitter. Z wykształcenia jestem politologiem, jestem absolwentem Uniwersytetu Gdańskiego. Prawie od 7 lat pracuje w sektorze pozarządowym. Obecnie jestem pracownikiem Regionalnego Centrum Wolontariatu w Gdańsku.

FG: Ponoć tą ciekawość Gdańska rozpaliła w panu babcia?

SK: Dokładnie tak. Moja babcia jest gdańszczanką. Urodziła się na terenie Wolnego Miasta Gdańska, pochodzi z okolic Postołowa. Faktycznie, od samego początku krzewiono we mnie tę pasję i zainteresowanie Gdańskiem. Przejawiało się to po prostu w zwykłych rozmowach: o tym, co słychać w mieście, co się buduje, jak zmieniała się dana linia autobusowa, o lokalnej polityce. To bardzo na mnie wpłynęło i dzięki temu zacząłem się interesować zarówno tymi najważniejszymi zabytkami, jak i mniej popularnymi miejscami w Gdańsku. To też poskutkowało tym, że zacząłem jeździć po Pomorzu i odkrywać korzenie swojej kaszubsko-kociewskiej rodziny. A kiedy pojawiła się możliwość pogłębienia swojej wiedzy, takiej już formalnej, to stwierdziłem, że to jest dobra okazja.

FG: Właśnie, ukończył pan studia etnologiczne. Skupiał się pan nie tylko na mieszkańcach Gdańska, ale też np. na Kaszubach. Z innymi studentami wydawał pan pismo antropologiczne, organizowaliście spacery po Gdańsku…

SK: Byliśmy drugim rocznikiem studiów etnologicznych na Uniwersytecie Gdańskim. Stworzyła się fantastyczna społeczność ludzi, którzy naprawdę wiedzieli po co przychodzą na te studia. Stąd też właśnie inicjatywy w ramach Studenckiego Koła Naukowego Etnologów. Między innymi, wydawaliśmy pismo TamTam. Za te wszystkie działania otrzymaliśmy Nagrodę Czerwonej Róży dla najlepszego Koła Naukowego w Trójmieście. Co było też w pewnym sensie nobilitacją za – faktycznie – dość duży wysiłek związany nie tylko z wydawnictwem, ale też z innymi działaniami, np. związanymi z przybliżaniem mieszkańcom różnych religii, które w Gdańsku istniały, lub istnieją do dziś. Był to taki cykl spotkań i spacerów po świątyniach. Badania terenowe, które przeprowadzaliśmy także wpłynęły na moje zainteresowanie odkrywaniem naszego regionu, na różnych płaszczyznach.

FG: Brał pan udział w ciekawym projekcie „Stocznia Jest Kobietą”, w którym chodzi o pokazanie pracy i życia w Stoczni, z perspektywy kobiet…

SK: Ten projekt polega przede wszystkim na tym, aby pokazać „HerStory”, czyli historię Stoczni z perspektywy kobiecej. Odkrywaliśmy fascynujące postacie kobiece, które były kluczowe dla rozwoju Stoczni Gdańskiej i historii. Moją rolą w tym projekcie było odkrywanie biogramów, ale także realizowanie wywiadów z pracowniczkami i pracownikami Stoczni, którzy w latach 70 i 80 tam pracowali i byli świadkami wielu wydarzeń. Nie interesowała nas ta „duża” historia, tylko antropologiczne spojrzenie na codzienną pracę w Stoczni Gdańskiej. Projekt funkcjonuje do dziś.

FG: Działa też pan lokalnie. Między innym w Stowarzyszeniu Morena, współpracował pan z Młodzieżową Radą Miasta i Młodzieżową Radą Województwa. Z czego biorą się te inicjatywy? Chce pan mieć wpływ na to, co dzieje się w Gdańsku, jak się zmienia?

SK: Chyba wyszedłem z założenia, że chcę pokazywać różnego rodzaju możliwości dla młodych ludzi. Tego właśnie się trzymam od początku swojej kariery zawodowej w organizacjach pozarządowych. Chodzi m.in. o różnego rodzaju fundusze, po które młodzi ludzie mogą sięgać, aktywizację społeczną młodzieży. Pewnie to zasługa mojej rodziny, którzy od początku krzewili we mnie taką postawę obywatelską. Babcia interesuje się życiem społecznym miasta do dziś, dziadek długie lata działał społecznie w mieście, a z kolei moja mama aktywnie działa przy Stowarzyszeniu Waga na Biskupiej Górce. Teraz ja próbuję przekuć swoją wiedzę i doświadczenia w działania i pokazać różnego rodzaju możliwości młodym ludziom.

W Stowarzyszeniu Morena opiekowałem się Młodzieżową Radą Województwa Pomorskiego i koordynowałem Gdański Fundusz Młodzieżowy. W tym momencie, jako pracownik Regionalnego Centrum Wolontariatu w Gdańsku, rozwijam wolontariat zagraniczny dla młodych ludzi, koordynuję również program wolontariatu w Europejskim Centrum Solidarności. Dzięki temu mam możliwość pokazywania młodym ludziom w moim rozumieniu otwartej, aktywnej postawy obywatelskiej.

FG: Co dała panu gedanistyka? Kiedy narodził się ten pomysł?

SK: Powodem, dla którego w ogóle zdecydowałem się na te studia, była chęć nauczenia się opowiadania o swoim mieście. Swego czasu gościłem w Gdańsku wielu obcokrajowców w ramach „couchsurfingu”, czyli udostępniania swojej przestrzeni na nocleg, a przy okazji też poznawania nowych osób.

I faktycznie, kiedy już te osoby przyjeżdżały, nie sposób było nie pokazać miasta i ciekawych miejsc. Wychodzę z założenia, że najciekawiej odkrywa się nowe miejsce z mieszkańcami, czyli z lokalsami. Dlatego podjąłem te studia i chciałem pogłębić swoją wiedzę. Była to alternatywa dla kursu przewodnickiego, który wtedy był dla mnie nieosiągalny. Zastanawiałem się, czy nie obrać nowej zawodowej drogi i zostać przewodnikiem. Tutaj pojawiła się taka możliwość, aby dowiedzieć się czegoś nowego i wykorzystać to później, w bardzo nieformalnym pokazywaniu miasta. Do dziś wykorzystuję zdobyte informacje. Znajomi wiedzą o moich zainteresowaniach, stąd do dziś polecają mnie swoim gościom. Od czasu do czasu wciąż oprowadzam „po godzinach”.

Gedanistyka przede wszystkim pozwoliła mi lepiej zrozumieć konteksty historii naszego miasta. Zdobyłem szeroką perspektywę rozwoju i historii naszego miasta. Rozumiem dzięki temu ludzi, społeczność, kulturę. To pozwala mi czuć się w pełni obywatelem naszego miasta. Gedanistyka bardzo usystematyzowała moją wiedzę i uważam to za ogromną wartość.