WYWIAD Z GEDANISTKĄ – OLGĄ KRZYŻYŃSKĄ

Od 2017 roku dzięki współpracy z Miastem Gdańsk, Uniwersytetem Gdańskim i Muzeum Gdańska, Fundacja uruchomiła projekt stypendialny, którego efektem jest przyznawanie stypendiów, które umożliwiają bezpłatny udział w studiach podyplomowych “Gedanistyka” na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Rozpoczynamy cykl mini wywiadów z jego absolwentami/studentami. Trzecia rozmowa odbyła się z Olgą. Zapraszamy do lektury!

Nazywam się Olga Krzyżyńska. Jestem absolwentką gedanistyki, na co dzień pracuję w Wydziale Kultury Urzędu Miasta Gdyni. Współpracuję też z kilkoma czasopismami, w których zamieszczam teksty dotyczące różnych aspektów naszego regionu.

FG: Okazuje się, że na gedanistyce nie studiują tylko gdańszczanie. Na przykład pani mieszka na co dzień w Sopocie. Rozumiem, że chciała pani lepiej poznać sąsiadów?

OK: Pamiętajmy, że gedanistyka faktycznie ma Gdańsk w nazwie, ale to jest tak naprawdę wiedza o całym regionie. Jest tam przecież i Sopot, i Gdynia, i Pomorze. Gdańsk nigdy nie funkcjonował i nadal nie funkcjonuje w oderwaniu od swojego otoczenia. Poza tym od dawna już pisałam teksty o regionie jako dziennikarka i chciałam sobie tę wiedzę uporządkować. I też, jak na studia historyczne przystało, nauczyć się na przykład umiejętnego korzystania ze źródeł. Właściwie to planowałam pójść na te studia już wcześniej, ale jakoś się nie składało. Potem okazało się, że są stypendia Fundacji Gdańskiej i uznałam, że teraz to już nie mogę się nie wybrać. Zgłosiłam się i się udało.

FG: W który wycinek wiedzy o Gdańsku, o regionie pani celowała? Która część studiów była dla pani najbardziej atrakcyjna?

OK: To, co mnie najbardziej fascynuje, to ten najnowszy okres – po 1945 roku do końca lat osiemdziesiątych. Bo, co się okazuje, z tamtych czasów często nie ma aż tak wielu źródeł, część ludzi też, być może świadomie, zapomniała trochę o tym co przeżywała w PRL-u. A przecież działo się wtedy mnóstwo ciekawych rzeczy, od odbudowy Gdańska, poprzez Grudzień 70, Sierpień 80, całą walkę o niepodległość. Interesuje mnie też historia morskich dziejów Gdańska, bo w mojej rodzinie mam kapitana żeglugi wielkiej czy oficera elektryka, ale też innych pracowników związanych z Polskimi Liniami Oceanicznymi. Świetne była też wykłady z archeologii z panią Joanną Dąbal, na które przynosiła nam autentyczne wykopaliska odnalezione w Gdańsku. Można je było obejrzeć z bliska, wziąć do ręki.

FG: Pani jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Gedanistyka też wiele miejsca poświęca sztuce, prawda?

OK: Tak! Rzeźba gdańska, malarstwo gdańskie. Choćby pan Marcin Kaleciński skupiał się na tym, co znajduje się w Dworze Artusa, na tym co najbardziej cenne, na portretach i najstarszej gdańskiej sztuce. Natomiast ja generalnie starałam się chłonąć wszystko. Bo chyba najlepiej jest takie studia przyswoić całościowo, mieć uporządkowane różne dziedziny wiedzy, a nie tylko wybrane, ulubione, resztę nieco odpuszczając. I tak zaskoczeniem były dla mnie wykłady o fortyfikacjach gdańskich – nie spodziewałam się, że wojenne tematy, takie „dla chłopców” mogą mnie zafascynować, a jednak!

FG: Czego się pani dowiedziała na gedanistyce o Gdyni? Bo to miasto, w którym pani pracuje na co dzień, zajmując się kulturą w urzędzie miasta.

OK: Na początek pochwalę się, że jeszcze przed rozpoczęciem studiów wzięłam udział w konkursie wiedzy o Gdyni zorganizowanym z okazji 85 rocznicy powstania miasta w roku 2016 i udało mi się zająć w nim trzecie miejsce. Na gedanistyce mieliśmy osobne zajęcia o Gdyni, na których wykładowca – Pan Tomasz Rembalski – skupiał się na historii tej miejscowości. I tej najdawniejszej, jak wszystko po kolei powstawało – mówiliśmy o małych wioskach, które dziś są dzielnicami, o tym do kogo należały i tak dalej, po kolei aż do najnowszych dziejów, do powstania miasta w pierwszej połowie XX wieku. Poza tym bardzo interesujące były zajęcia w terenie jako taka odmiana od wykładów. Jedne z nich były właśnie w Gdyni, gdzie przeszliśmy spacerem przez centrum i wykładowca pokazywał, gdzie była na przykład przed wiekami najstarsza gdyńska karczma, dom zdrojowy itp.

FG: Czyli nie żałuje pani decyzji o pójściu na gedanistykę, tego poświęcania soboty za sobotą na studia?

OK: Absolutnie nie. Ona cały czas mi się przydaje. Pamiętajmy, że każdy wykładowca podawał nam bibliografię, podpowiadał gdzie szukać dodatkowej wiedzy. Taka jest przecież rola studiów, żeby nauczyć także samodzielnego poszukiwania. Dziś, gdy piszę jakiś tekst i wiem, że muszę czegoś poszukać, na pewno jest mi łatwiej. Również mój prywatny księgozbiór po tych studiach znacząco się wzbogacił.

FG: Czyli studiowanie gedanistyki nie kończy się na ostatnim wykładzie. Wręcz przeciwnie – otwiera drogę do takiej „prywatnej gedanistyki”.

OK: Jak najbardziej. Dla mnie to był element drogi, którą szłam już wcześniej. Najpierw zajmowałam się regionem, potem studia pomogły mi uporządkować wiedzę i teraz dalej się rozwijam. Pamiętajmy przecież, że co roku ukazują się kolejne publikacje, których nie mieliśmy okazji poznać na studiach. Jak na przykład ostatnio ta o badaniach archeologicznych na terenie najstarszej gdańskiej stoczni Lastadia. Co i rusz są jakieś nowości, to wszystko cały czas żyje, jak każda dziedzina nauki.