WYWIAD Z GEDANISTĄ – BARTOSZEM HOŁÓWKO

Od 2017 roku dzięki współpracy z Miastem Gdańsk, Uniwersytetem Gdańskim i Muzeum Gdańska, Fundacja uruchomiła projekt stypendialny, którego efektem jest przyznawanie stypendiów, które umożliwiają bezpłatny udział w studiach podyplomowych “Gedanistyka” na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gdańskiego. Prezentujemy cykl mini wywiadów z jego absolwentami/studentami. Dziesiąta rozmowa odbyła się z p. Bartoszem. Zapraszamy do lektury!

Nazywam się Bartosz Hołówko, jestem doktorantem na Politechnice Gdańskiej, na co dzień zajmuję się obsługą techniczną nieruchomości. Obecnie studiuję gedanistykę.

FG: Na roku masz chyba głównie humanistyczne głowy. Ty jesteś za to klasycznym umysłem ścisłym – Politechnika Gdańska: tam studia, tam doktorat, teraz praca inżyniera. A mimo wszystko odbiłeś z nauk ścisłych w gedanistykę. Dlaczego?

BH: To wynika z moich zainteresowań, z tego co robię w czasie wolnym. A w czasie wolnym zajmuje mnie historia, szczególnie naszego regionu. I tak było od początku. Zresztą kończyłem I Liceum Ogólnokształcące w Gdańsku w klasie o profilu humanistycznym, stricte historycznym. No i to raczej politechnika wypadła przypadkowo…

FG: No właśnie, dlaczego nie poszedłeś na historię?

BH: Trochę z pobudek praktycznych, finansowych. Ale też wiem, że nie byłbym najlepszym historykiem. Bo żeby gdzieś zajść dalej w tej dziedzinie, to trzeba być po prostu w niej naprawdę dobrym.

FG: Czyli przez lata byłeś historykiem-pasjonatem i wciąż chcesz, żeby to było twoje hobby, będące trochę obok twojej kariery?

BH: Tak. Staram się odróżniać te dwie rzeczy, ale jednocześnie ich nie wykluczać.

FG: Więc przez czas studiów na Politechnice Gdańskiej trochę odpłynąłeś od dotychczasowych zainteresowań…

BH: Niestety tak. Aczkolwiek historia jako hobby zawsze gdzieś jest, po godzinach – czy studiowania, czy pracy. Zresztą na PG można było bawić się w krajoznawstwo i poznawanie okolicy. Działa tam na przykład stowarzyszenie GDAKK, zajmujące się szeroko pojętą turystyką regionalną. Na uczelni są też przecież przedmioty typowo humanistyczne, wykładane przez profesorów zajmujących się od lat fizyką teoretyczną. Choćby historia nauki.

FG: A w tej historii Gdańsk ma przecież swoją istotną rolę.

BH: No właśnie. Jan Heweliusz, Daniel Fahrenheit – to wszystko przecież gdańszczanie! A wkład w naukę mają ogromny.

FG: Jakie studia skończyłeś i z czego robisz doktorat?

BH: Studia to nanotechnologia. Z tym że byłem pierwszym, „doświadczalnym” rocznikiem tego kierunku, więc wolę raczej o nim mówić jako o inżynierii materiałowej, ze specjalizacją w materiałach budowlanych i energetyce. A studia doktoranckie to elektronika. A konkretniej to zajmuję się ogniwami paliwowymi. Co – niestety – z moją obecną pracą nie do końca się wiąże.

FG: Bo na co dzień pracujesz…

BH: Zawodowo zajmuję się obsługą techniczną nieruchomości. Budynków wielolokalowych. Również tych sędziwych, które powstały przed wojną, ujętych w gminnych zasobach zabytków, pod opieką konserwatora.

FG: I tutaj docieramy do styku twojej pracy jako inżyniera, z tym co zdobywasz na studiach na gedanistyce. Bo wiedza o gdańskich zabytkach to jej spory element.

BH: Oczywiście. Miasto jest niczym bez swoich budynków. To przecież nie tylko ludzie, ale i zabudowa. A wiedza o tym, jaka była ta zabudowa na przestrzeni wieków pozwala nam kształtować ją i teraz, i w przyszłości.

FG: A gdybyś miał wybrać jedną, znaną gdańską nieruchomość do nadzoru, to co byś wybrał?

BH: Pewnie nie będę oryginalny mówiąc, że fajnie byłoby zrewitalizować coś na Głównym Mieście. Co prawda nie jestem architektem, ale gdybym mógł dołożyć do tego jakąś cegiełkę…

FG: Choć akurat Główne Miasto jest w dużej mierze odnowione, w przeciwieństwie do wielu innych dzielnic…

BH: Ja się zajmuję budynkami w dzielnicy Orunia. Dostaliśmy właśnie bardzo fajne dofinansowania na stare kamienice z lat 30-tych XX wieku. Będziemy remontować elewacje, docieplać budynek, odtwarzać elementy małej architektury. Będzie to kolejna cegiełka do tego, by Orunia stała się taka jaka powinna być.